piątek, 4 października 2013

Chapter One

Kolejny samotnie spędzony przez szatynkę weekend. Za oknem lało jak nigdy wcześniej. Dziewczyna przyglądała się co raz zegarowi sprawdzając która godzina, chociaż że nie mogła nigdzie wyjść. Miała problemy – normalna nastolatka, pomyślisz. W pewnym sensie jest to jak najbardziej prawda. Jednak bycie upokarzaną Kujonką z pijanym ojcem każdego dnia i nocy można uznać za normalne? Tak jakby niby dużo osób też tak ma ale ona… Nie ma nikogo, jest sama. Myślami zawsze odpływa gdzieś daleko.  Rose usiadła na krześle zaczynając uczyć się do matematyki. Była to dla niej prościzna, dzięki czemu szybko ją skończyła. Po powtarzała  sobie jeszcze chwile z kilku lekcji i włożyła książki do plecaka.
18:45 – Pomyślała.
Zazwyczaj o tej godzinie wychodziła na wieczorny spacer jednakże dzisiaj nie miała na niego większej ochoty.
- ‘’Roseline Carmen  Hiudenmarry, natychmiast zejdź na dół!’’- Głęboki głos ojca rozchodził się po małym mieszkanku.
Dziewczyna bojąc się swojego ojca szybko zbiegła na dół. Zawsze kiedy ją wołał wolała nie pogorszać swojej sytuacji, wystarczyły jej już ciosy zadawane przez jej ojca.
- ‘’ Tak tatusiu? ‘’ – Zapytała ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- ‘’ Idź do sklepu i kup paczkę piwa ‘’- Warknął w jej stronę, i odszedł.
Często się już to zdarzało, nie zdziwiłaby się gdyby kasjerki pomyślały, że jest od tego uzależniona. Przychodziła tam co trzeci dzień, każdy normalny człowiek uznałby to za przesadę, lecz ona była już do tego przyzwyczajona. Za pewne gdyby sprzeciwiła się ojcu uderzyłby ją i zakopał 6 stóp pod ziemią.
Dziewczyna szybko nałożyła swoje stare przetarte conversy za kostkę i wyszła z domu. Na dworze nadal padał deszcz, przez co szatynka zmokła aż do suchej nitki. Ignorowała dziwne spojrzenia w jej stronę i nadal biegła do sklepu. Znalazła się tam dość szybko. Skierowała się do regału z wszelkim alkoholem i skanowała wzrokiem pułki. Poczuła gorący oddech na jej szyji. Znieruchomiała, bała się, może dlatego że nigdy nie miała z czymś takim styczności?
- ‘’ Co robi w tym regale tak piękna dziewczyna jak ty? ‘’ – Usłyszała ochrypły i głęboki głos. Odwróciła się do chłopaka. Widząc kim on jest otworzyła szeroko oczy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, kim jest tajemniczy mężczyzna naprzeciwko niej. Justin Bieber. Najniebezpieczniejszy chłopak w Chicago. Znany jako ,,Homicidal ‘’. Oskarżony o miliony zabójstw. Teraz stał naprzeciwko niej w czarnej bluzie z kapturem, założonym na głowie i ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi.
- ‘’J-ja uh mu-musz-musze już iść ‘’ – Szepnęła i kiedy chciała odejść chłopak złapał ją za ramie i przyciągnął do niego tak, że teraz była w jego ramionach.
- ‘’ Do zobaczenie kochanie, mam nadzieje, że będziesz świetna ‘’ – Mruknął swoim ochrypłym głosem do ucha młodej dziewczyny.
Kiedy odszedł od szatynki, ta wzięła jakieś piwo i podeszła do kasy.  Zapłaciła i jak najszybciej mogła wyszła ze sklepu. Nie padało, już dzięki czemu mogła spokojnie wracać do domu.
                                              ~*~
W domu panowała głucha cisza, rozejrzała się i postawiła piwo na blacie w kuchni. Od razu skierowała się do swojego pokoju po czym wykonała wieczorne czynności i wskoczyła do łóżka. Zakryła się kołdrą po sam czubek głowy i dała Morfeuszowi pozwolenie na zabranie jej do krainy snów…

Jest już pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wszystko z nim okej gdyż dzisiaj nie mam już siły go sprawdzać. Jak sądzicie czy pomiędzy tą dwójką jeszcze się coś wydarzy? Sądzę, że jeżeli będę miała wenę kolejny rozdział pojawi się dość szybko. W takim stylu pisze po raz pierwszy! Więc przepraszam jeżeli mi to nie wyszło. Proszę o komentarze w których moglibyście napisać o tym rozdziale szczerą opinie! Uwierzcie Mi One BARDZO MOTYWUJĄ! Więc do kolejnego rozdziału i Bay słodziaki ;*.

2 komentarze:

Jeden mały komentarz nawet ze zwykłym napisem " czytam ". Motywuje ! Dla ciebie to kilka sekund dla mnie to WIELKA motywacja ! ;)