-‘’
Jak to ukradł twoje auto?’’- Zapytał się Michael z lekkim niedowierzaniem.
-
‘’No normalnie! NIE MA GO MICH, NIE MA!’’- Przeliterował i pobiegł w stronę
parkingu.
Mała
jego część miała nadzieje, że był to tylko podobny wóz, lecz kiedy doszedł do
parkingu niczego tam nie było. Chłopak pobiegł od razu do domu, żeby wyszukać
osobę która mogłaby ukraść mu auto. Brunet miał dużo wrogów więc nie zdziwiłby
się gdyby okazało się że ukradł mu auto któryś z nich. Niestety nic nie wskazywało popełnionego przestępstwa. Chłopak ze
zmęczenia położył się na swoim
królewskim łóżku i odpłynął do krainy Morfeusza.
Szatynka
rozpędzała się coraz bardziej, sprytnie wymijając pozostałe samochody. Kierowała
się w stronę swojego domu, chciała odpocząć i za razem pomyśleć co zrobić z
autem bo nie może go tutaj zostawić.
Sprzedaj Go
Rose ! I tak wpakowałaś się w nie złe gówno!
Krzyczała
jej podświadomość. Jednak szybko wywaliła tą myśl. Przecież mogliby ją zamknąć.
Kiedy dojechała do domu zaparkowała samochód na tyłach i skierowała się w
stronę domu. Po cichu weszła do mieszkania i jak najciszej weszła do pokoju.
Ciemnowłosa dziewczyna nie miała już na nic siły. Myśli o samochodzie bardzo ją
dobijały. Sumienie coraz mocniej
dobijało się do jej głowy mówiąc żeby oddała skradzione auto. W pewnym sensie sądziła, że jest to dość
głupie ale najrozsądniejsze.
-
‘’Zrobię to jutro .’’ – Szepnęła do siebie i zapadła w głęboki sen.
Następny
dzień
Wybijała dziewiąta. Szatynka jechała właśnie białym lamborghini na ten sam parking co wtedy. Kiedy dojechała, zaparkowała na wolne miejsce. Szybko z niego wysiadła i zamknęła kładąc na przednią szybę list, a w środku niego kluczyki od auta. Mówiąc dziewczyna nie zastanawiała się jak wróci do domu.
Więc idę
pieszo, świetnie…
Powolnie
szła przez park mijała zapełnione do pełna boisko do koszykówki. Na siedzeniach siedziało kilka dziewczyn w
jej wieku lub o rok starsze. Natomiast na boisku była piątka chłopaków
grających i wyzywających się. Za pewne wyzywali się tak żeby nie obrazić innej
osoby, czasem tak jest . Wracając do grupki dziewczyn rozpoznała tam jedną
dziewczynę.
Carmel…
Jak
widać szczupła brunetka też ją zauważyła i od razu zaczęła kierować się w jej
stronę.
-
‘’Oh Rose! Jak miło mi cię tu widzieć !’’ – Powiedziała z jadem w głosie.
- ‘’Oh heej Carmel.’’ – Szepnęła Roseline.
-
‘’ Co ty tu robisz? Myślałam, że
będziesz pomagać Edwinowi ! ‘’ – Prychnęła Clarks i popatrzyła się na niską dziewczynę kątem
oka.
-
‘’ Emm… Musiałam komuś coś od-odać . ‘’ – Mruknęła pod nosem Szatynka.
-
‘’ W takiej dzielnicy ?’’- Zaśmiała się Car. – ‘’Na takiej ulicy?! Ty? ‘’
-
‘’Ymmm… Ugh tak, a- a teraz przepraszam ! ‘’ – Rose popchnęła dziewczynę w bok
i pobiegła na wprost.
Brunetka
siedziała w domu przepisując wszelkie lekcje z dzisiejszego dnia. Ubrana była w
błękitne krótkie szorty od piżamy i długą czarną koszulkę na ramiączkach. Kiedy skończyła odrabiać lekcje, położyła się
do swojego łóżka i starała się spokojnie zasnąć, lecz był jeden mały problem.
Jej ojciec wrócił i to z jakąś dziewczyną starszą od niej tylko o 5 lat! Miała
być dla niej miła, kiedy ona zachowywała się wobec niej jak totalna suka.
Nienawidziła tego zachowania w ojcu. Starała się uporządkować jeszcze chwilę
myśli i odpłynęła.
Rozdział jest krótszy ale nie chciałam was zostawić z dwoma rozdziałami. Dzisiejszy
rozdział jest taki luźniejszy ale zawsze musi być taki rozdział, raz na jakiś
czas. Justina było mało ale postaram się zrobić go w następnym więcej. Ogólnie
za pewne nie długo zacznę pisać 4
rozdział, więc życzcie mi weny! Dziękuje i papa słodziaki ;)!
kraina Morfeusza hahahaha nie moge xdd lece daalej czytać
OdpowiedzUsuń~Donia154